Nie bardzo mogąc się pogodzić z niszczeniem klinów przy ich wybijaniu, postanowiłem wzorem zaczerpniętym z Internetu wykonać sobie we własnym zakresie stosowne narzędzie.
Zapraszam do lektury!
Tak, wiem, że wybijanie klinów po prostu wymaga nieco wprawy, pewnej ręki. Kłopot polega na tym, że współcześnie coraz trudniej dostać kliny dobrej jakości: są miękkie, z nietypowym gwintem. Podczas wybijania klinów często dochodzi do ich mechanicznego uszkodzenia. Rozwiązań jak zwykle jest kilka. Idealnie byłoby wytoczyć sobie klin na tokarce. Może kiedyś jeszcze dojdę do takiej wprawy. Na razie jednak postanowiłem wykonać stosowną prasę, która w sprzyjających okolicznościach powinna pozwolić na wyciśnięcie klina.
Tego typu rozwiązania lub bardzo zbliżone były kiedyś stosowane w warsztatach naprawiających rowery. Nawet dzisiaj można je nabyć np. w USA. Pomyślałem, że to narzędzie jest na tyle proste w konstrukcji, że powinienem być w stanie wykonać je samodzielnie.
Do wykonania wyciskacza klinów (ang. cotter extruder, względnie cotter extractor) posłużyła mi... tzw. kłódka trzpieniowa.
Niezbędne narzędzia:
- szlifierka kątowa wraz z tarczą do cięcia twardego metalu,
- wiertarka wraz z odpowiednimi wiertłami do twardego metalu, np. 10 mm,
- gwintownik, np. 11 mm.
Co do rozmiaru otworu i rozmiaru gwintownika, to radzę się poradzić w lokalnym zakładzie mechanicznym, albo odnaleźć stosowną tablicę w internecie. Chodzi o to, że nie każdy rozmiar otworu współgra z gwintownikiem. Nanoszenie gwintów w otworach polega na nacinaniu ścianek otworu. Chcemy naciąć jak najmniej materiału, by ryzyko uszkodzenia drogiego narzędzia, jakim jest gwintownik, było jak najmniejsze. Ja poszedłem na łatwiznę i o wykonanie otworu poprosiłem lokalny zakład mechaniczny.
Na co należy zwrócić uwagę podczas zakupu kłódki:
- średnica trzpienia była większa od średnicy klina, który zamierzamy usunąć,
- odległość pomiędzy ramionami kłódki pozwoliła na objęcie główki korby w okolicach klina.
Po zakupie kłódki usunąłem trzpień. Następnie z jednej strony przeciąłem za pomocą szlifierki kątowej krawędź kłódki w taki sposób, by było możliwe włożenie szerszego łba klina. Uwaga! stal kłódki jest bardzo twarda, zresztą zgodnie z oczekiwaniami społecznymi. Kłódka bardzo się rozgrzewa podczas szlifowania. Należy więc podjąć stosowne środki ostrożności, np. zastosować grube rękawice.
Po przymiarkach okazało się, że muszę ściąć jeszcze około 5 mm drugiego brzegu kłódki, co zajęło mi jakieś 30 min. pracy. Dodatkowo postanowiłem zeszlifować warstwę farby. Z tak przygotowaną kłódką udałem się do zakładu mechanicznego z prośbą o rozwiercenie trzpienia oraz naniesienie gwintu. Ta usługa kosztowała mnie 10 pln (wrzesień 2012). Ostatnią czynnością było nawiercenie płytkiego otworu pod nagwintowany koniec klina w końcówce śruby do wyciskacza.
Efekt jest widoczny na poniższych zdjęciach.
Poniżej przedstawiam procedurę usuwania (ekstrakcji) klina rowerowego za pomocą samodzielnie przygotowanego narzędzia.
Sytuacja początkowa: klin w korbie. Na sąsiedniej fotografii widoczna jest gwintowana końcówka klina osadzona w lewym ramieniu korby. |
Luzowanie nakrętki naciągającej na końcówce klina. Jak widać nakrętka trzyma tylko sam koniec klina, dosłownie klika zwojów gwintu. Rozmiar klucza w tym konkretnym przypadku: 10 mm. Niestety często zdarza się, że gwint na klinie jest nietypowy, np. 7 mm. |
Otwór pod klin ma całkiem sporą średnicę, nawet 9 mm. By zabezpieczyć wnętrze korby przed zanieczyszczeniami stosowana jest podkładka. Niestety przeważnie jest ona wykonana z paskudnej jakości stali. Polecam zastosowanie nakrętek ze stali nierdzewnej. Są one co prawda znacznie droższe, ale nadal ich cena to kilka - kilkanaście groszy, a stal nierdzewna jest znacznie twardsza. |
Po zdjęciu nakrętki widoczny jest gwintowany koniec klina. Zadanie polega teraz na wciśnięciu widocznej końcówki klina w głąb korby. Można to zrobić metodą 'tradycyjną', ale tym razem zastosuję przygotowane przez siebie narzędzie. |
Bez względu na wybraną metodę warto wpuścić na połączenie klin-korba chociaż kilka kropli środka służącego do luzowania gwintów. W tym konkretnym przypadku użyłem polskiego środka o wdzięcznej nazwie 'Penetrus'. Warto odczekać kilka minut, by dać szansę chemii na działanie. |
Zakładam wyciskacz do klinów korby na ramię korby w taki sposób, by śruba wyciskacza trafiła na koniec gwintu klina. |
Pozostało wycisnąć klin. Sąsiednia fotografia sugeruje, że wystarczyło obrócić łeb śruby w dłoni. Nic bardziej mylnego. Mimo wszystko należało użyć sporej siły. Posłużyłem się kluczem oczkowym. Przy okazji zaobserwowałem, że narzędzie ma niestety tendencję do przesuwania się w czasie pracy. Trzeba więc przez cały czas pilnować, czy narzędzie jest prawidłowo osadzone na ramieniu korby tak, by uszkodzeniu nie uległo tak ramię korby, jak i klin. |
Drugi koniec wyciskacza do klinów. Widoczne rozcięcie, w które ma szansę wsunąć się klin wyciśnięty z drugiej strony przez obracającą się śrubę. |
Wyciśnięty klin. Teraz już powinien dać się usunąć dłonią. |
Otwór w korbie po wyciśnięciu klina. |
Podstawowa korzyść z powyższej operacji to możliwość powtórnego wykorzystania klina, powtórnego montażu. Montaż klinów nie jest specjalnie trudny. Wciąż jednak istnieje możliwość uszkodzenia klina np. poprzez zerwanie gwintu przez zbyt mocne dokręcenie nakrętki.
Poniżej przedstawiam kilka zdjęć pokazujących wybrane wymiary klinów. Jak widać przedstawiony przykładowy klin jest niesymetryczny - gwint nie jest w osi klina. Przedstawiony klin to rzadki przypadek - został wykonany z dobrej jakościowo stali. Od razu dodam, że mam średnie zaufanie do odczytów pokazywanych przez tanie, chińskie suwmiarki elektroniczne. Zmierzone wartości należy więc traktować z pewną ostrożnością.
Koszty:
- kłódka trzpieniowa TG-TL90, 32.51 pln (czerwiec 2015), średnica trzpienia: 11 mm,
- rozwiercenie trzpienia i naniesienie gwintu: 10 pln,
- śruba ze stali nierdzewnej, około 2 pln.
Nie wiem jak w 3M, ale w Łodzi nie ma większych kłopotów z nowymi klinami, można je kupić w kilku sklepach. Mają gwinty M6, rzadziej nietypowe 7mm. Tak czy siak, jeśli można wykorzystać stary klin, to czemu nie?
Pomocne przy rozbiórce jest również podgrzanie złącza opalarką. Kiedy i to nie działa, albo rozkładamy ręce, albo bierzemy flexa i wymieniamy korbę/suport... ten nowy najlepiej na kwadrat ;).
Kanał RSS z komentarzami do tego postu.